[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O co chodzi? Czy to ma coś wspólnego z morderstwem? - spytał James, uprzedzającmoje pytanie.Miałem paskudne podejrzenie, że Mira zamierzała prowadzić dochodzenie bezemnie.Nie wierzyłem, że nie spróbuje zatuszować dowodów ani że zabije mordercę w mojejobecności.- Nie - warknęła, gwałtownie zakręciła się na pięcie i odwróciła twarzą do mnie.Byłazdenerwowana nieoczekiwanym obrotem sprawy i ponaglanie nie poprawiało jej nastroju. Prawdę mówiąc, ja również nie należałem do cierpliwych.Im dłużej przebywałem wewłościach Miry, tym bardziej czułem się jak wieczny outsider.Splotłem ręce na piersi,zaciskając pięści.Znowu przesunęła ręką po włosach, odgarniając z oczu niesforne kosmyki.Przypatrywała się mi w milczeniu i uśmiech błądził jej po twarzy.- Dobrze.Możesz ze mną iść, ale James musi zostać.Po tym krótkim spotkaniuzabierzemy go i pojedziemy do mieszkania.- Dokąd? - zapytałem, wyrażając nieufność jednym słowem, które na moment uwięzłomi w gardle.Zcisnęło mnie w dołku i musiałem ze sobą walczyć, aby nie sięgnąć po nóż.Jużwiedziałem, że wcale mi się to wszystko nie spodoba.Mira ruszyła, ignorując moje pytanie, ale wyczuwałem jej rozbawienie.- Danausie? - odezwał się pytającym tonem James, który wyglądał na wyjątkowozagubionego i zdezorientowanego.Nie był w tym odosobniony.- Idz do hotelu.Zadzwonię po ciebie, kiedy wrócimy - odpowiedziałem, podniosłemtorbę i pomaszerowałem za Mirą.- To nie jest gra, Miro! - krzyknąłem.- Będę się bronił, jakzostanę zaatakowany.Głośno się roześmiała i odwróciła do mnie.Nie wyczułem tego w taki sposób, jakzwykle, był to po prostu dzwięk.- Tym razem jesteśmy w moim mieście - powiedziała, idąc tyłem.- Nie tkną cię,chyba że uderzysz pierwszy.Wszystko zależy od tego, czy potrafisz się zachować jak trzeba.Z placu podążyliśmy na wschód, minęliśmy kilka przecznic, aż doszliśmy do jednegoz nielicznych miejskich wielopoziomowych parkingów.W dalekim rogu na trzecim piętrzeMira zatrzymała się przed czarnym samochodem i westchnęła.Kiedy patrzyła na tenelegancki wóz, na jej twarzy prawie malował się spokój.- Czyż nie jest piękny? - szepnęła.Nawet na mnie nie spojrzała, kiedy do niejpodszedłem.- Dostałam go kilka dni przed przyjazdem Jamesa.Zamówiłam go dawno temu,kiedy Knox rozbił moje MS.- Lubisz samochody? - zapytałem, nie mogąc wyzbyć się sceptycyzmu w głosie.Mira prychnęła i spojrzała na mnie, jakbym postradał zmysły.- To nie jest po prostusamochód! - krzyknęła.- To nowe bmw M6 o mocy pięciuset koni mechanicznych zsilnikiem VIO.To cudowne połączenie stali, szkła i skóry, prawdziwe dzieło sztuki.- Kumojemu zdziwieniu pochyliła się i złożyła na masce delikatny pocałunek.- To moje dziecko.- Jeszcze raz westchnęła i podeszła do bagażnika, przeciągając pieszczotliwie lewą ręką poeleganckiej linii karoserii.Otworzyła kufer pilotem, wrzuciła do środka torbę, po czym się odsunęła, żebym i ja mógł włożyć swoją.Po trzydziestu sekundach jazdy zdałem sobie sprawę, że Mirę pociągały nie miękkieskórzane siedzenia, imponujący sprzęt muzyczny czy opływowe linie, grzeszne iuwodzicielskie.Nie, chodziło o prymitywną siłę, którą czuła pod palcami.Z piskiem oponwypadliśmy z parkingu jak rwący potok spływający wąskim żlebem i przez labirynt uliczekwydostaliśmy się na autostradę, wyciskając, ile się da ze wszystkich siedmiu biegów.Z uśmiechem na ustach, nie odrywając wzroku od drogi, lawirowała międzysamochodami rozproszonymi na autostradzie.Mimo zawrotnej prędkości, czułem siębezpiecznie.Nie zrobiłaby niczego, co mogłoby zagrozić bezpieczeństwu  jej dziecka.Miałarację.W tym samochodzie była imponująca harmonia seksu i mocy, a to doskonale do Mirypasowało. Rozdział 9Jechaliśmy betonową wstęgą drogi wijącą się na północ od miasta.Kiedy ruch naautostradzie zgęstniał, Mira zwolniła i przestała ściskać czarną skórzaną kierownicę.W bladejpoświacie wewnętrznego oświetlenia widziałem, że na jej twarz znów zakradło się napięcie, aradość kierowcy zaczynała zanikać.- Dokąd jedziemy? - zapytałem, a mój głęboki głos zadudnił w cichym samochodziejak grzmot.- Małe spotkanie nocnych wędrowców - oznajmiła.- Z jakiej okazji?Mira przygryzła na chwilę dolną wargę.To nie mogło wróżyć mi nic dobrego.- Pierwsza Komunia - powiedziała w końcu.- Ciekawe, dlaczego mam wrażenie, że to nie ma nic wspólnego z Ostatnią Wieczerzą?- stwierdziłem; ton mojego głosu był ostry i pełen sarkazmu.Prawą ręką mocniej ścisnąłempodłokietnik na drzwiach.To musiało się zle skończyć.- Zeszłej nocy w mieście nocny wędrowiec sprowadził towarzyszkę - zaczęła.- Sprowadził? To znaczy stworzył nowego wampira? - przerwałem.- Tak, ale jeżeli się nie uspokoisz, zamknę cię w bagażniku - zagroziła, zaciskającpalce na kierownicy.- Sama nie jestem szczególnie zachwycona takim rozwojem wypadków,ale jest już za pózno.Stało się.- Przygwozdziła mnie wzrokiem, patrząc na mnieostrzegawczo przez kilka sekund.Zacisnąłem zęby i czekałem, co powie dalej.To nie byłarozmowa na teraz.Miała rację, nie można już było zmienić faktu, że światu przybył jeszczejeden wampir.- No, dobrze - ciągnęła naburmuszona.- Pierwsza Komunia to rytuał, podczas któregonowy wampir po raz pierwszy się pożywia.Dla nas jest to wielka sprawa.Nie celebruje siętego w jakiś szczególny sposób, ale jeżeli stwórca i nowy nocny wędrowiec polują naterytorium innego nocnego wędrowca, jest w zwyczaju, żeby Strażnik włości był obecnypodczas Pierwszej Komunii.- Dlaczego?- %7łeby zapoczątkować proces wdrażania nowicjusza do naszej kultury.Taki młodzikmusi się wiele nauczyć, żeby przetrwać.Nowy nocny wędrowiec musi dogłębnie poznaćznaczenie takich słów jak  pan i  niewolnik.Coś zimnego i martwego wkradło się do jej głosu.Czasami, kiedy Mira mówiła o swojej rasie, ujawniała się w niej ciemna strona mocy.Była zagorzałym obrońcą wampirówprzed naturi, ale czasami wydawało mi się, że pewne aspekty wampirzej kultury naprawdę jejnie odpowiadały.Podejrzewałem, że miało to zródło w jakimś ponurym przeżyciu z jejprzeszłości.Nic nie wiedziałem o latach, które spędziła ze swoją stwórczynią, poza tym, żenienawiść Miry do Sadiry ustępowała tylko jej nienawiści do naturi.- Czy będą tam inne wampiry? - zapytałem.- Wyobrażam sobie, że będzie dość tłoczno.Już dawno nie mieliśmy PierwszejKomunii.Sytuacja jest ponura od czasu Machu Picchu.Poza tym byłam ostatnio raczejniedostępna; kiedy rozniesie się wiadomość, że wezmę udział w uroczystości, przybędzie ichwięcej.- I myślisz, że to jest mądry pomysł, żebym i ja tam był? Aowca wampirów? Mamnadzieję, że nie przedstawisz mnie jako swojego pupilka.Mira roześmiała się i było w tym śmiechu coś niespodziewanie przyjacielskiego.Niebrzmiało to tak, jakby chciała mnie uwieść czy coś na mnie wymusić, jak często bywało, gdypróbowała swoich misternych sztuczek.Była naprawdę rozbawiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl